Kierując się dobrymi opiniami czytelników sięgnęłam po Gottland. Na tylnej okładce znajdziemy krótkie, ale treściwe opinie poczytnych w owym czasie gazet. Owym czasie czyli w okolicach roku 2010, roku wydania II edycji książki. Książka znalazła się w finale nagrody Nike 2007. Laureatka welu różnych nagród została przetłumaczona na 9 jezyków. Po prostu brać, czytać i delektować sie.
O czym jest Gottland? To zbiór czeskich opowieści, których bohaterami są znane postacie kraju naszych południowych sąsiadów. Pod pretekstem opowieści o losach Czechów autor sprytnie przemyca informacje historyczne na temat kraju. Na dzień dobry mamy więc pasjonującą historię Tomasza Baty. Tak, tego pana od butów. Specyficzny język i charakter książek-reportaży jednego może zachęcić a innego odstraszyć. Przyznaję, że pierwsza historia wciągnęła mnie. Liczyłam, że kolejne również. Okazuje się, że mimo całej sympatii do Czech - nie znam większości jej wybitnych przedstawicieli. Stąd też nie podzieliłam podekscytowania autora podczas kolejnych opowieści.
Znalazłam kilka słów o Helenie Vondrackovej, gdzieś przewinęła się rodzina Franza Kafki. Pamiętamy jego Proces. Do dziś fascynują mnie książki tego rodzaju: dziwne, surrealistyczne, klimatyczne jak np. Niepocieszony autorstwa Kazuo Ishiguro, porównywany do klimatu Procesu (literatura japońskich twórców to już temat na innego posta).
Wracając jednak do Gottlanda - muszę niestety przyznać, że nie dałam się porwać tej książce. Albo ten konkretny zbiór reportaży nie przypadł mi do gustu, albo styl pisarza. Być może reportaż to nie jest mój gatunek. Nie neguję wartości literackiej książki. Nie podzielam jednak zachwytu nad nią. Jedni lubują się w reportażach a inni w poezji. Każdy ma swoje gusta i guściki.