Pewnego wczesnego marcowego popołudnia
na świat przyszła dziewczynka. Pierworodna. Jak każde inne
dziewczynki bawiła się laleczkami, miała również swojego
ulubionego misia z zezem. Być może miś miał wadę fabryczną.
Trudno stwierdzić. Dobrze, że miał parę oczu. Dziś dzieci
dostają do zabawy minionkowe cyklopy – jak widać czasy się
zmieniają. Mama pokazywała córce książeczki dla dzieci,
dziewczynka była żywo zainteresowana. Nic nie wskazywało jednak,
że niebawem książka zajmie dużo miejsca w sercu dziewczynki.
Dziewczynka urosła, rozpoczęła naukę
w szkole podstawowej i nabrała umiejętności czytania.
Momentem przełomowym stała się jedna
z lekcji. Pani wychowawczyni zaprowadziła swoją trzódkę do
biblioteki szkolnej. Pani bibliotekarka miała tą niewątpliwą
przyjemność oprowadzić dzieci po wnętrzu. Dziewczynka pamięta
swój zaciekawiony wzrok utkwiony w półki pełne książek. Książki
były oprawione w szary papier, aby się nie zniszczyły. Pani
bibliotekarka zapisała wszystkie dzieci do biblioteki i każde z
nich mogło wypożyczyć sobie książeczkę do czytania. Dziewczynka
wybrała swoją pierwszą książkę. Były to „Koty, kotki i
kocięta” autorstwa Bohdana Dzitko.
Od tego czasu dziewczynka zaczęła
czytać, dosłownie pochłaniać książki. Na początku dziecięce
wierszyki, z czasem bardziej ambitne pozycje – powieści dla
dzieci. Wszystkie przeczytane książki spisywała skrupulatnie w
notesiku. Lata leciały a dziewczynka nadal czytała. Czytała i nie
chciała przestać widząc w tym coraz większą przyjemność.
Zapisała się do miejskiej biblioteki publicznej, bo nie ograniczała
się tylko do lektur szkolnych. Ale przyznaje, że nie mimo szczerej
miłości do książek nie czytała Króla Maciusia I oraz w całości
Pana Tadeusza (pomijając oczywiście fragment „Litwo ojczyzno moja
…”, który to każdy musiał się uczyć na pamięć”). Ale
można jej to chyba wybaczyć, bo przeczytała trylogię – bez
żadnego zewnętrznego przymusu. A Krzyżaków czytała w wakacje na
kocyku. To jest miłość prawda?
Dziewczynka dorastała odkrywając nowe
gatunki literackie, nowych autorów, nowe kierunki czytelnicze. W
wieku około 15 lat doświadczyła swoich pierwszych horrorów oraz
powieści grozy autorstwa Kinga, Koontza i Mastertona. Miała również
2 tygodniową przygodę z książkami typu Harlequin. Odkrywała
również klasyczne kryminały Agathy Christie, Raymonda Chandlera
oraz Stanleya Gardnera. Ostatecznie silnie zafascynowała się
thrillerami psychologicznymi urozmaicana literaturą obyczajową i
nie tylko. Długo by opowiadać. To zaledwie skrót.
To opowieść o mnie.
Sporo się
naczytałam i to trwa do dziś. Niezmiennie i nieustannie. A trzeba
przyznać – upłynęło sporo czasu. Były czasy, kiedy czytałam
mniej, bo odkryłam inne zainteresowania. Były czasy, kiedy
porzuciłam papierowe książki na rzecz wygodnych e-booków, ku
rozpaczy Pań bibliotekarek. Miejmy nadzieje, że ten fakt pójdzie w
zapomnienie, bo zdałam sobie sprawę z popełnionego błędu. W
aktualnych cyfrowo-internetowo-pandemicznych czasach książka
papierowa jest mało „trendy”. Ale nic nie zastąpi ciężaru i
zapachu książki w rękach. Nic nie zastąpi oczekiwania na książkę
z rezerwacji czy walki o nowości. A nade wszystko nic nie zastąpi
wizyty osobistej w bibliotece. Wizyty niezwykłej, bo jeśli czas
pozwoli a warunki sprzyjają, to wizyty dłuższej. A dlaczego? Bo
mogę osobiście porozmawiać z miłą panią bibliotekarką o
książkach i nie tylko. Ale nie zawsze jest to możliwe face to
face. Dzięki impulsom mniej lub bardziej przypadkowych osób (to
długa historia) w mojej głowie zakiełkowała myśl o stworzeniu
bloga, w którym mogę podzielić się tą piękną pasją ze
światem.
Bądź tutaj ze mną i poczytaj
„osobiście o książkach”. Być może będę natchnieniem dla
Ciebie albo Ty dla mnie.