niedziela, 31 stycznia 2021

Wyzwanie czytelnicze - Dwanaście miesięcy z Biblioteką




Po przydługim wstępie (polecam przeczytać!) nadszedł czas na ujawnienie jednego z impulsów, dzięki któremu powstał ten blog.

Pewnie część z Was odwiedza Miejską Bibliotekę Publiczną w Katowicach. Może nawet obiło się Wam o uszy hasło: "Dwanaście Miesięcy z Biblioteką". Jak nie słyszeliście, to warto się zainteresować.

Wyzwanie, challenge – jest świetną zabawą dla miłośników książek. W każdym miesiącu na czytelnika czeka realizacja konkretnego zadania – np. przeczytanie książki o określonym słowie w tytule, tematyce lub wykonanie innego zadanie związanego z czytelnictwem. Ciekawe prawda? Biblioteka nie podaje tytułów książek – daje tylko wskazówki. Do czytelnika należy ostateczny wybór książki. Nawet nie wiecie, jaką frajdę sprawa samo znajdowanie książek.

No dobra, zrealizuję wyzwanie i co dalej? I tu zaczyna się robić ciekawie, bo biblioteka planuje nagrodzić najaktywniejszych czytelników. A niektórzy z Was wiedzą, że ja uwielbiam konkursy.

Niniejszym przyjmuję wyzwanie. A Wy? 

Klikajcie w grafikę Biblioteki i przekonajcie się sami a szczegóły tutaj:

WYZWANIE CZYTELNICZE MBP KATOWICE




 


PROLOG - najtrudniejszy pierwszy krok

 

Pewnego wczesnego marcowego popołudnia na świat przyszła dziewczynka. Pierworodna. Jak każde inne dziewczynki bawiła się laleczkami, miała również swojego ulubionego misia z zezem. Być może miś miał wadę fabryczną. Trudno stwierdzić. Dobrze, że miał parę oczu. Dziś dzieci dostają do zabawy minionkowe cyklopy – jak widać czasy się zmieniają. Mama pokazywała córce książeczki dla dzieci, dziewczynka była żywo zainteresowana. Nic nie wskazywało jednak, że niebawem książka zajmie dużo miejsca w sercu dziewczynki.

Dziewczynka urosła, rozpoczęła naukę w szkole podstawowej i nabrała umiejętności czytania.

Momentem przełomowym stała się jedna z lekcji. Pani wychowawczyni zaprowadziła swoją trzódkę do biblioteki szkolnej. Pani bibliotekarka miała tą niewątpliwą przyjemność oprowadzić dzieci po wnętrzu. Dziewczynka pamięta swój zaciekawiony wzrok utkwiony w półki pełne książek. Książki były oprawione w szary papier, aby się nie zniszczyły. Pani bibliotekarka zapisała wszystkie dzieci do biblioteki i każde z nich mogło wypożyczyć sobie książeczkę do czytania. Dziewczynka wybrała swoją pierwszą książkę. Były to „Koty, kotki i kocięta” autorstwa Bohdana Dzitko.

Od tego czasu dziewczynka zaczęła czytać, dosłownie pochłaniać książki. Na początku dziecięce wierszyki, z czasem bardziej ambitne pozycje – powieści dla dzieci. Wszystkie przeczytane książki spisywała skrupulatnie w notesiku. Lata leciały a dziewczynka nadal czytała. Czytała i nie chciała przestać widząc w tym coraz większą przyjemność. Zapisała się do miejskiej biblioteki publicznej, bo nie ograniczała się tylko do lektur szkolnych. Ale przyznaje, że nie mimo szczerej miłości do książek nie czytała Króla Maciusia I oraz w całości Pana Tadeusza (pomijając oczywiście fragment „Litwo ojczyzno moja …”, który to każdy musiał się uczyć na pamięć”). Ale można jej to chyba wybaczyć, bo przeczytała trylogię – bez żadnego zewnętrznego przymusu. A Krzyżaków czytała w wakacje na kocyku. To jest miłość prawda?

Dziewczynka dorastała odkrywając nowe gatunki literackie, nowych autorów, nowe kierunki czytelnicze. W wieku około 15 lat doświadczyła swoich pierwszych horrorów oraz powieści grozy autorstwa Kinga, Koontza i Mastertona. Miała również 2 tygodniową przygodę z książkami typu Harlequin. Odkrywała również klasyczne kryminały Agathy Christie, Raymonda Chandlera oraz Stanleya Gardnera. Ostatecznie silnie zafascynowała się thrillerami psychologicznymi urozmaicana literaturą obyczajową i nie tylko. Długo by opowiadać. To zaledwie skrót.

To opowieść o mnie.

Sporo się naczytałam i to trwa do dziś. Niezmiennie i nieustannie. A trzeba przyznać – upłynęło sporo czasu. Były czasy, kiedy czytałam mniej, bo odkryłam inne zainteresowania. Były czasy, kiedy porzuciłam papierowe książki na rzecz wygodnych e-booków, ku rozpaczy Pań bibliotekarek. Miejmy nadzieje, że ten fakt pójdzie w zapomnienie, bo zdałam sobie sprawę z popełnionego błędu. W aktualnych cyfrowo-internetowo-pandemicznych czasach książka papierowa jest mało „trendy”. Ale nic nie zastąpi ciężaru i zapachu książki w rękach. Nic nie zastąpi oczekiwania na książkę z rezerwacji czy walki o nowości. A nade wszystko nic nie zastąpi wizyty osobistej w bibliotece. Wizyty niezwykłej, bo jeśli czas pozwoli a warunki sprzyjają, to wizyty dłuższej. A dlaczego? Bo mogę osobiście porozmawiać z miłą panią bibliotekarką o książkach i nie tylko. Ale nie zawsze jest to możliwe face to face. Dzięki impulsom mniej lub bardziej przypadkowych osób (to długa historia) w mojej głowie zakiełkowała myśl o stworzeniu bloga, w którym mogę podzielić się tą piękną pasją ze światem.

Bądź tutaj ze mną i poczytaj „osobiście o książkach”. Być może będę natchnieniem dla Ciebie albo Ty dla mnie.