wtorek, 16 marca 2021

Ukojenie - Ian McEvan


Muszę przyznać, że nie pamiętam żebym kiedyś czytała jakąkolwiek z książek Iana McEwana. Autora kojarzę z jedynie z nazwiska. W kinie natomiast widziałam bardzo udaną ekranizację jednej z jego powieści - Na plaży Chesil. 

Nadszedł jednak dzień, kiedy wzięłam do ręki jedną z jego powieści tj. Ukojenie. Książka niewielkiej objętości, idealna na jedno popołudnie. Wydanie, na której trafiłam było chyba dedykowane dla osoby mającej problemy ze wzrokiem (duże litery).

Ukojenie to intymny portret dojrzałej pary spędzającej urlop w Wenecji. Czytelnik ma okazję zapoznać się z ich codziennymi rytuałami, próbą pozbycia się codziennej monotonii i przygasającego żaru. Para spaceruje i zwiedza okolice szukając wytchnienia od codzienności. Autor nie męczy czytelnika rozwojem akcji. Każdy dzień wygląda tak samo. Wydawałoby się, że para ginie w tłumie turystów odwiedzających ten region. Któregoś wieczora błądząc po labiryncie wąskich uliczek napotyka na tajemniczego mężczyznę i jego żonę. Spotkanie to powoduje falę dziwnych sytuacji z zaskakującym i tragicznym finałem.

Do przeczytania książki zachęcił mnie opis na okładce. Miało być to, co w książkach najbardziej mi się podoba - połączenie thrillera z elementami psychologicznymi. Gdyby nie to, że książka jest cienka, odłożyłabym ją po kilkunastu stronach z uwagi na początkową monotonię. Warto jednak wytrwać do końcowych scen, aby doczekać się sytuacji, która spowoduje nagłe przyspieszenie bicia serca. Zakończenie zaskakuje i jak dla mnie nie jest do końca zrozumiałe. Dzięki temu zabiegowi czytelnik ma możliwość indywidualnej jego interpretacji. Poprzez swoistą nieoczywistość autor prowokuje, aby powrócić kilkukrotnie do finałowej sceny i spróbować zrozumieć na swój sposób, to co wykreował na sam koniec.

Ja dałabym tej książce szansę. Mimo całego mnóstwa podzielonych zdań czytelników, które znalazłam na forach opiniotwórczych. Nie każda książka musi mieć racjonalne oraz zrozumiałe zakończenie. Osobiście lubię niedopowiedzenia w zakończeniach. Zwłaszcza te, które powodują niedosyt i stają się zapowiedzią do kolejnej części książki. Zupełnie jak w kolejnych odcinkach brazylijskich telenoweli. Idealnym przykładem serii książki "z niedosytem", to oczywiście książki Remigiusza Mroza. Kto czytał, ten wie o co chodzi.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz